Osowiała...
Osowiała ja, lecz nie z powodu mojej sowy.
Niestety, bo zdecydowanie wolałabym taki scenariusz.
Cóż tym razem brak entuzjazmu jest spowodowany
stanem mojego kręgosłupa.
Może kiedyś się przyzwyczaję do tego, może?
Powracając do sowy to przyrosła tylko o parę krzyżyków.
Lecz zawsze to jakiś mały postęp.
Najważniejsze, że została przerwana niechęć do haftu.
I tak sowa ma niepełne buciki, czyli...
półbuciki - jak znalazł na wiosnę ;)
Niestety ciemno dziś za oknem, lecz doszukując się plusów,
przynajmniej kolorki są intensywne.
:)
Pozdrawiam Was serdecznie.
Życzę dużo słońca.
:):):)
Fajna sówka będzie. Dużo zdrowia życzę :)
OdpowiedzUsuńFajna, czekam na dziubek sowy.
OdpowiedzUsuńNo cóż,z bólami i niedogodnościami związanymi ze stanem zdrowia trzeba się oswoić. To piszę ja , oswojona ;-)
Sowka będzie cudowna.
OdpowiedzUsuńDużo zdrowia życzę.
Sowa zapowiada sie fajnie.
OdpowiedzUsuńBardzo fajnego ptaszka wyszywasz:)
OdpowiedzUsuńDużo zdrowia Ci życzę.
Dorotko...kuruj się kochana, życzę Ci duuużo zdrówka i uśmiechu :)
OdpowiedzUsuńSówka przecudna ,już teraz...czekam niecierpliwie na finisz :)
Uściski :)
zapowiada się bardzo sympatyczny hafcik :)
OdpowiedzUsuńfajna sówka bedzie :)
OdpowiedzUsuńBędzie cudna :)
OdpowiedzUsuń